środa, 12 marca 2014

świadomość psychometryczna i ćwiczenie obserwacji

Spotkałem się ostatnio z niezwykle pokracznym wyrażeniem, jest nim świadomość psychometryczna. A zgadnijcie, gdzie się z nim spotkałem?
Na stronach PTP, na zdjęciach z walnego zgromadzenia.
Świadomość psychometryczna.
I wiecie co myślę? To jest typowe wyrażenie stworzone z myślą o niepraktycznych intelektualistach, wyrażenie, którego pożytek dla słuchaczy płynie z tego, iż ma większy związek z wzajemnym doznaniem adoracji, niż realną pracą i realnym wsparciem środowiska psychologów.

Osoba, która na przykład umie siedzieć z prostym kręgosłupem i ćwiczyć obserwację umysłu, i  wie, że oddycha, nie zajmie się entuzjastycznie psychometryczną masturbacją.

pozdrawiam

poniedziałek, 10 marca 2014

prace nad ustawą o zawodzie psychologa a realizacja wyprawy na księżyc


Ciekawe, już 12 lat temu usłyszałem po raz pierwszy o pracach nad ustawą o zawodzie psychologa.
Ciekawe jest to, że PTP ciągle nad tym pracuje. Przecież przez 12 lat można wybudować sondę kosmiczną i wysłać ją na księżyc oraz sprowadzić ją na ziemię, jeżeli posiada się materiały i się wie, co robić, czyli posiada się wykwalifikowane kadry.
Jestem przyziemnym człowiekiem więc twierdzę, że brak tej ustawy może być (PTP owi) tak naprawdę na rękę. Ustala dziwny status quo tego stowarzyszenia, niby głównego auturytetu ale jednak nie do końca.
Czy wiecie, że w Ministerstwie Zdrowia nie pracuje żaden psycholog?
Jest co prawda rozporządzenie ministra zdrowia, że psychoterapię może prowadzić psycholog (magister) po szkoleniu i otrzymaniu stosownego certyfikatu. Ale ciekawa rzecz, rozporządzenie nie mówi, kto może wydawać takie certyfikaty i szkolić, które towarzystwo adoracji.
W rozporządzeniu jest mowa o psychoterapii - ale tylko takiej, która jest prowadzona na kontrakcie NFZ. Czyli, co. Nawet jak masz certyfikat, szkolenie, to jeśli nie leczysz na NFZ, w oczach ministerstwa, prawnie psychoterapeutą nie jesteś. W rozporządzeniu są tylko 3 szkoły: psychodynamiczna, poznawczo- behawioralna i systemowa. Te o "udowodnionej skuteczności".
Ale kto udowadnia tą skuteczność? Czy nadzorują te badania wykwalifikowani urzędnicy.  Jeśli nie a mowa jest o ustawie o zawodzie psychologa, to czemu?
A teraz niesmaczny żart: Wiecie dlaczego szkolenia psychoterapii są tak drogie? Bo może trzeba przepchnąć ustawę o odpowiedniej treści.
PTP dba o interesy psychologów, mówi to jest naukowe tamto nie, dużo mówią o etyce w zawodzie psychologa, straszą, niewykwalifikowanymi psychologami, nie robiąc wiele, aby poczucie praktyczności psychologii rozwijać u studentów już na studiach.
Tymczasem przyjaciele i znajomi królika ściągają kaskę za szkolenia a absolwenci psychologii muszą zbierać na to rentę.
Pamiętam tych psychologów PTP, myślicie że można było z nimi porozmawiać na korytarzu o psychologii, przyszłości psychologii? Przemykają się szybko, jak cienie i przyglądają się wokół, jakby oceniali do szpiku kości.
Czy PTP wspiera absolwentów psychologii UW?Nie wygląda na to.
Oni ci powiedzą kogo, mogą przydzielić do opieki. Aby zapisać się do PTP trzeba mieć polecenie innych członków.
Stworzenie ustawy o zawodzie psychologa wymaga uregulowania wielu mechanizmów, pewnie również wewnątrz PTP. Obecny status quo, bycie w pewnym sensie w "szarej strefie" wspiera tylko interesy PTP.









niedziela, 9 marca 2014

zawód psycholog po UW, czyli cierp inteligencie

Moim zdaniem po studiach psychologii nie ma co myśleć w pełni poważnie o zawodzie psychologa, zwłaszcza terapeuty. Potwierdziły się moje obawy, gdy poznałem opinie PTP, iż studia są czysto akademickie i dlatego po skończeniu ich nie można mówić o  zawodzie psychologa a szczególnie właśnie w przypadku terapeuty.
PTP daje oczywiście pewne możliwości, takie jak przynajmniej roczne darmowe staże, certyfikowane kursy psychoterapii o koszcie do kilkudziesięciu złotych, czyli bez realnej alternatywy dla zwykłych wrażliwych zdolnych ludzi. Nawet niemożliwa jest superwizja kogoś doświadczonego jeśli nie ukończyło się kursu, w którym certyfikowany był superwizor.
Chyba, że na zasadzie wróża, zasłaniającego się psychologicznym teoretyzowaniem, i uczącego się na błędach. Zawsze znajdzie się ktoś, kto poczuje się lepiej, bo ktoś kto mieni się specjalistą i obdarza go uwagą, ale to przekreśla w oczach PTP.
Na studiach uznałem, że dalsze uczestnictwo w tym klimacie sprawiłoby, że staję się nieautentyczny, teoretyczny. Z pewnym bólem wolałem wybrać inne zajęcie i ścierać się z życiem. Sprawdzić, co zostanie z psychologicznego nauczania.
Doszedłem do wniosku, że realna psychologiczna wiedza to taka, która działa wyłącznie w praktyce, oparta jest na uważności i umiejętności wczuwania się, i cierpliwego odbierania wrażeń, na bezpośrednim kontakcie z uczuciami, emocjami, instynktami, tym co esencjonalne, mocnym kręgosłupem, bez nadmiernego uruchamiania teoretyzowania i przekonywania innych do przyjmowania poglądów konkretnych szkół psychologicznych.

Chciałbym uczulić tych, którzy zarówno w czasie tych studiów oraz po ukończeniu, spodziewają się realnej pracy, przed bezkrytycznym wchodzeniem w środowisko psychologii, które bardzo nieharmonicznie oscyluje między  mechanicznymi asocjacjami na temat psychologii a realną nauką.

Pozdrawiam
Joachim

fakultety psychologii UW - brak programu?

Wydział psychologii Uniwersytetu Warszawskiego, bardzo szczyci się tym przed kandydatami, że posiada w ofercie dużo różnorakich zajęć fakultatywnych, które są podzielone na koszyki. Fakt są różnorodne ale nie tworzą one obrazu spójnego programu dydaktycznego. Fakultety te prowadzą osoby osadzone w różnych nurtach teoretycznych, posiadałem wrażenie, że nie szuka się szerokiej spójności.
Można na tych fakultetach wyczuć pewną donkiszoterię prowadzących, widać że chcą robić karierę w świecie nauki i ta motywacja jest ich wodą na młyn do urabiania studentów.
Zasłoną luki, jaką jest brak praktycznego programu, jest niestety szyld Wydziału Psychologii UW.

Pozdrawiam

piątek, 7 marca 2014

studia psychologii UW - proces Kafki

W czasie studiów na wydziale psychologii Uniwersytetu Warszawskiego zauważyłem,
że można tam się nauczyć m.in. zamykania umysłu, zawężania horyzontu.

Duża część studentów bądź wykładowców usiłowało zamknąć myślenie w ramach poglądów psychologicznych mających korzenie w jakimś mainstreamowym nurcie.
Owocem tej praktyki było przekonanie, że im mocniej ktoś był zamknięty w pewnym nurcie, znaczyło to o poziomie jego profesjonalizmu. Tymczasem dzięki naturalnej funkcji umysłu jaką jest rozumienie i zadawanie pytań można integrować bardzo różne podejścia. Tymczasem liczyły się odpowiedzi, które w dodatku ktoś inny stworzył a przecież często odpowiedź zabija pytanie.
Brakuje mocno wspólnego dialogu, wymiany poglądów, otwartości. Momentami wyglądało mi na to, iż na wydziale psychologii UW nie ma miejsca na rozwijanie horyzontów, korzystając na dostepnym programie nauczania.
Raczej panuje tam tendencja do zawężania horyzontu, a w kolejności do powolnej utraty kontaktu z żywym otoczeniem studentów.
Niedawno rozmawiałem ze znajomą "headhunterką".  Powiedziała, że ona i znajomi rekruterzy nie przyjmują psychologów do pracy, ponieważ uważa się że są zbyt.. ambitni. Ambitni, czyli zamknięci i wydumani, często nad wyraz przemądrzali, bez praktycznego przełożenia w życiu.
Pamiętam pewien wykład prowadzony przez pewną personę z PTP na temat zawodu psychologa. Coś tam mruczała o pracach nad ustawą o zawodzie psychologa a na końcu powiedziała, że absolwent psychologii praktycznie nie jest psychologiem bo studia są czysto akademickie.
Więc najlepiej płacić po studiach 10 tys złoty rocznie za szkolenia i pracować za darmo na stażu pod okiem  "autoryzowanego" przez PTP psychologa.
Czy to ma jakiekolwiek cechy wsparcia młodego środowiska psychologów?















Psychologiczne metody diagnostyczne i ich mechaniczne zastosowanie

Szczyty osiągnięć naukowych zdobywane są na wydziale psychologii UW dzięki metodom diagnostycznym.
Legendarnym narzędziem jest kwestionariusz Wechslera, czy matryce Ravena, różne skale inteligencji...
Psychometria... brzmi fachowo?
Może i tak.
Doktoranci, którzy się tym zajmują na pewno chcą sprawiać wrażenie, że jest to wiedza fachowa.
W pewnym sensie tak, ponieważ na wydziale psychologii UW panuje przekonanie, że testy są narzędziem twardym i jeżeli jest się wobec nich sceptykiem nie ma się co szukać na wydziale.
Każdy student, który planuje karierę naukową na wydziale psychologii UW  przechodzi na własne życzenie psychometryczny trening.
Co ciekawe psychometrzy zwracają uwagę na umocowanie testów w matematyce (statystyka), podpinają się w ten sposób pod, jak niektórzy mawiają królową nauk i sugerują, że narzędzia te są obiektywne.
Tymczasem matematyka służy w naukach ścisłych również do opisu zjawisk, procesów, przemian.
Matematyka i fizyka służą do opisu zjawisk w materii a od niedawna w antymaterii. Ale coraz mniej nauki te roszczą sobie prawo do definicji natury tych zjawisk.
 Wygląda na to, że nie wiedzą tego psychologowie uniwersyteccy. Umiejętność wykorzystywania klucza jest pretekstem do prezentowania opinii w tonie ostatecznym, wszechwiedzącym. Studenci uczą się wygłaszania ich mechanicznie. Podłoże zjawisk psychicznych, bycie jako takie, którego można doświadczyć bezpośrednio, tylko dzięki realnej pracy nad sobą - pozostaje w głębokim cieniu teorii psychometrycznej i umiejętności stosowania klucza. Jest to po prostu wygodne i nie wymaga wysiłku.
Mam swoją hipotezę na ten temat, która może się wydawać nieco narwana.
Dyrektorem psychologii PAN, szefem polskich psychologów długo był i pewnie jest prof Janusz Reykowski.
Człowiek który w PRL pełnił m.in funkcję kierownika w ośrodku badań społecznych Wojskowej Akademii Politycznej im. Feliksa Dzierżyńskiego, człowieka którego ludzie walczący o wolność nazywali Krwawym Felkiem, lub Czerwonym Katem, a który tworzył struktury służby bezpieczeństwa w Rosji Radzieckiej. Powodem do dumy wydziału psychologii UW jest to, że 20 % kadry zostało wykształconych przez Reykowskiego. Jeszcze w 89 roku wygłosił on wywiad, w którym oświadczał, że reformy są potrzebne ale w ramach istniejącego ustroju.
Sądzicie, że on chciał nauczać pokolenia psychologów wolnego, nieskrępowanego myślenia?
Sądzę iż polska myśl psychometryczna jest osadzona właśnie w takim podejściu, bezużytecznego powtarzania pewnych kwestii nie prowadzących świadomego, wrażliwego i wolnego człowieka  dokądkolwiek.







czwartek, 6 marca 2014

Witam

cześć,
Po wielu miesiącach czajenia się z zamiarem uruchomienia bloga psychologicznego, wreszcie nastąpił ten moment. A więc zaczynam..
Jest taka bajka, której bardzo lubiła słuchać moja sześcioletnia córa a którą ja uwielbiałem jej czytać. Tytuł tej bajki to "Nowe szaty cesarza" na podstawie baśni Hansa Christiana Andersena. Jest tam fragment który podoba mi się szczególnie:

"...Kiedy wyjechał za bramę pałacu, tłum, który spodziewał się zobaczyć cesarza w pięknym cesarskim stroju, a zobaczył go zupełnie nagiego, oniemiał. Ale oniemiał tylko na chwilę, bo po tej pierwszej chwili onieśmielenia każdy sobie pomyślał mniej więcej tak: "Jeśli się przyznam, że nie widzę szaty, wszyscy uznają mnie za głupca". A więc wszyscy, żeby nie wyjść na głupców, zaczęli bić brawo i wołać:
-Jakie szaty!
-I brokaty!
-Co za wzory w pomidory!
-I koronki w złote dzwonki!...
   Słysząc te wszystkie pochwały, cesarz pysznił się niczym cesarskie pawie na rajskich drzewach w ogrodach chińskich mandarynów. Rozdawał ukłony, pozdrawiał tłum ręką, to prawą, to lewą. I nie wiedział,
biedak, że zamiast cudownej szaty, której nikt nigdy nie widział i nie zobaczy, wszyscy widzą jego nagie ciało. I nie wiedziałby tego pewnie do dziś, gdyby w tłumie nie znalazło się dziecko, sześcioletni chłopiec.
    "Co oni mówią? Jakie tafty i hafty? Jakie wzory w pomidory? Przecież cesarz jest nagi!" , tak myślał sobie w duchu. A kiedy myśli w duchu nie mogły się już pomieścić, otworzył usta i wypuścił je na świeże powietrze.
- Cesarz jest nagi! -
- wrzasnął na całe gardło, i wówczas wszyscy zamilkli, spojrzeli na cesarza i w końcu zdali sobie sprawę, że jest on naprawdę goły. A cesarz spojrzał na siebie i zrozumiał, że został oszukany. Zakrył więc, na ile mógł, swoją nagość rękami i kazał stangretowi wracać do pałacu. A kiedy wrócił, padł na łóżko i się rozpłakał..."

Zdałem sobie sprawę dziś, że ta scena doskonale oddaję ducha Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego, duchem tym oddychałem przez 5 lat, co oznacza, iż uważam, że znam go dobrze.
Z tą różnicą, że głos reprezentowany w bajce przez sześcioletniego chłopca jest na Wydziale Psychologii przy ulicy Stawki - po prostu niesłyszalny. A z tego co wiem, jest coraz gorzej, o czym świadczą chociażby plotki że zamierzano zlikwidowąć katedrę psychoterapii, co jest niezwykłym kuriozum, gdyż psychoterapia - w ogóle - ma potencjał być jedną z najpiękniejszych dziedzin ludzkiej praxis.
 Z resztą czemu się dziwić skoro wykładowcy i studenci są zahipnotyzowani jakimiś kwestionariuszami sprzed ponad 100 lat, wieloma teoriami pozbawionymi... bycia, a większość toczy powszechna choroba mądrzenia się?
Więcej jest wartości w intencjach licznych studentów, którzy przychodzą na ten kierunek w celu zdobywania poznania.
Niestety po chwili onieśmielenia przestają zauważać, że cesarz jest nagi.


 Cytowany tekst pochodzi a bajki " Nowe szaty cesarza" autorstwa Jarosława Mikołajewskiego
Copyright by Agora SA, Warszawa 2006